Wskaźnik koronawirusa w Londynie "taki sam, jak w Sztokholmie"

Głównym przedmiotem badania była jednak Szwecja, która już na początku pandemii zrezygnowała z lockdownu i wybrała podejście wypracowania tzw. odporności stadnej. 

Szwedzcy epidemiolodzy spodziewali się, że taka strategia spowoduje uodpornienie się znacznej części, bo nawet 40 proc. populacji Sztokholmu. Tymczasem wyniki eksperymentu rozczarowały, bo przeciwciała wytworzyło dotąd tylko 17 proc. mieszkańców miasta.

Jednak autorzy analizy wskazali, że Wielka Brytania poszła niemal taką samą ścieżką - nie tylko rozważała strategię odporności stadnej, ale też bardzo późno podjęła działania dotyczące ograniczenia kontaktów między ludźmi, by spowolnić rozprzestrzenianie się koronawirusa. Co ciekawe, w Londynie - jak w Sztokholmie - przeciwciała ma 17 proc. mieszkańców.

Prof. David Goldsmith i Eric J W Orlowski z University College London, autorzy artykułu w "Journal of the Royal Society of Medicine", napisali: "Aby ta ryzykowana strategia nie kojarzyła się wyłącznie ze Szwecją, warto pamiętać, że Wielkiej Brytanii niewiele brakowało, aby podążyła tą samą drogą".

"W tej chwili, pomimo rygorystycznej (ale późnej) blokady w Wielkiej Brytanii i liberalnej strategii w Szwecji, oba kraje mają wysokie wskaźniki śmiertelności SARS-CoV-2 w porównaniu z innymi krajami skandynawskimi i europejskimi" - dodali brytyjscy badacze.

Podkreślili jednak, że ostateczna ocena, jakie środki walki z epidemią były słuszne, będzie możliwa dopiero po roku lub dwóch latach. "Dopiero gdy w pełni zrozumiemy zarówno pandemię i wpływ podjętych środków, możemy zacząć sprawiedliwie oceniać, co zostało zrobione prawidłowo" - podsumowali.